

Za oknem pierwsze chłody czas więc zadbać o zdrowie. Stare i bardzo mądre przysłowie mówi: „Jedno jabłko dziennie trzyma choroby daleko ode mnie”. A że we wrześniu przypada „Dzień Jabłka” postanowiliśmy wrócić do naszej ubiegłorocznej tradycji i zabawić się w kucharzy, a właściwie bardziej w ciastkarzy. A że akurat wędrowaliśmy po naszym Podlasiu poznając jego bogatą tradycję, więc zajrzeliśmy do ogródka babci. A tam! O ho ho – piękne, czerowne i błyszczące jabłuszka. Nie było na co czekać. W ruch poszły nożyki, które ciach – ciach i szybciutko pokroiły ciasto. Na kawalki, które miały być kwadratami, ale w rezultacie nimi nie były, kładliśmy kawałeczki jabłuszka. Oczywiście owoce musiały przejść na wstępie konieczną klasyfikację smaku. Okazało się, że wszystkie są słodziutkie. Nasi rodzice zadbali o to, żeby kosze były pełne, tak więc mogliśmy smakować do woli, ile się da i … ile brzuszek wytrzyma.
Upiekliśmy ciasteczka, zrobiliśmy sok jabłkowy, spróbowaliśmy miazgi owocowej, a na koniec dnia degustowaliśmy efekty naszej pracy. Ciacha wyszły na medal! Z drugiej strony dlaczego miałyby się nam nie udać? Przecież jesteśmy doświadczonymi kucharzami.




















