Kiedy jesień zbierała się już do odejścia, a Misiaki wciąż korzystały z zalecanej przez nią owocowo-warzywnej diety, zastanawialiśmy się w naszej grupie, jak zatrzymać ten czas, kiedy sady i ogrody pełne były witaminowych skarbów. Postanowiliśmy więc, że tegoroczne spotkanie Misiowych Rodzinek na zajęciach Ruchu Rozwijającego urządzimy sobie właśnie wśród „grusz, śliw i jabłoni”. Specjalnie na tę okazję, na sali gimnastycznej „wyrósł” dorodny sad, gdzie Misie zamierzały baraszkować ze swoimi rodzicami, a potem odpoczywać na wspólnym pikniku. Udaliśmy się do naszego sadu wspólnie z grupowymi maskotkami, które na co dzień zachęcają nas do zjadania owoców i warzyw. Mieliśmy nadzieję spotkać tam Panią Jesień i serdecznie jej podziękować za to, że była taka wspaniała. Wkrótce tak się stało. Dokładnie jak w naszym wierszyku pojawiła się uśmiechnięta pani ze złocistym parasolem. Nikt nie był rozczarowany, gdy okazało się, że jest to nasza dobra znajoma, pani Grażynka, która na co dzień pracuje z dziećmi niepełnosprawnymi, jest też rehabilitantką i prowadzącą w naszym przedszkolu zajęcia wg Metody Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne. Właśnie kogoś takiego potrzebowaliśmy do poprowadzenia naszych zabaw!
Na początek Misiowe panie zaprosiły wszystkich na małą rozgrzewkę, podczas której dziarsko ćwiczyły „jabłka i gruszki”, a potem rozpoczęła się główna część spotkania, baraszkowanie wg Metody Ruchu Rozwijającego, które poprowadziła pani Grażynka. Trudno tu wymienić wszystkie zabawy dzieci i rodziców w naszym sadzie, bo było ich całe mnóstwo. Wśród śmiechu i okrzyków radości były przytulanki, siłowanki i turlanki. Kocykowe naleśniki, pociągi, kołyski, tunele, mosty i „dziury w moście”. Wszystko to w fizycznej bliskości z mamą, czy tatą, której każde dziecko tak bardzo potrzebuje, by prawidłowo się rozwijać. Na koniec Misiaki ukołysane zostały w ramionach swoich rodziców i obdarowane ogromną porcją czułości. Jednak myli się ten, kto sądzi, że po kołysance uczestnicy zapadli w sen. Wręcz przeciwnie, zrelaksowani i pełni energii, podziękowaliśmy naszej prowadzącej za wspaniałe zajęcia i przystąpiliśmy do dalszych aktywności. W mig na plecach raz dużych, raz małych za sprawą masażyków zrobiła się „sałatka”, a zaraz potem dzieci dostały przypływu energii, chwyciły koszyczki i ruszyły między drzewka, by pobawić się w zbieranie owoców. Wyjątkowo hojna okazała się jabłoń, która zrzuciła Misiakom całe mnóstwo jabłuszek. Nie były to jednak zwyczajne owoce, ponieważ dołączone do nich były bileciki przypominające o zdrowych przekąskach. Miłą niespodzianką dla dzieci było odczytanie przez rodziców liścików z „marchewek mocy”. Z pewnością cudownie było, siedząc na kocyku posłuchać słów miłości od mamy i taty. Wreszcie nadszedł czas na piknik w jesiennym sadzie i uzupełnienie straconych kalorii. Na naszym stole każdy znalazł coś pysznego i zdrowego.
Gdy się żegnaliśmy, chyba wszyscy mieliśmy przekonanie, że zebraliśmy same „dobre owoce” wspólnie spędzonego czasu.
Misiowe panie