„Myszki” w Muzeum Historii Medycyny i Farmacji

Jest w naszym mieście piękne miejsce, bardzo stare, kryjące w sobie wiele tajemnic. Wystarczy, że przekroczysz jego próg, a już czujesz powiew historii. W tym miejscu, nie zobaczysz nowoczesnych mebli tylko duże, stare regały wypełnione dziwnymi szklanymi naczyniami, buteleczkami, ogromnymi słojami, z których unoszą się niecodzienne zapachy. Pomieszczenia, po których oprowadzi cię kustosz, skojarzą ci się z gabinetami lekarskimi , ale nie odnajdziesz w nich żadnego z narzędzi lekarskich, z których obecnie korzysta Twój pan doktor. Wszystko jest tu zupełnie inne. To miejsce opowiada  o historii medycyny sprzed 100 lat. Obejrzysz w nim mnóstwo eksponatów, dotkniesz starej wagi szalkowej na której niegdyś odmierzano składniki do sporządzenia mikstury leczniczej, utrzesz zioła w farmaceutycznym moździerzu, posiedzisz na dziwnym fotelu – zwanym fotelem dentystycznym. Będziesz miał okazję być pacjentem szpitala polowego , obejrzysz niezliczoną ilość narzędzi, którymi wypełnione są szklane szafy. Czy już wiesz dokąd wybrały się „Myszki”? – Brawo! – masz rację. Tym miejscem jest Muzeum Historii Medycyny i Farmacji.

Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do laboratorium. Poczuliśmy się jak mali studenci. Fajne uczucie:)

Pod wprawnym okiem przewodnika, którym była Pani Kasia, przystąpiliśmy do wykonania eksperymentu, w wyniku którego miała powstać kostka mydła. Przy długim stole, każdy zajął  swoje stanowisko pracy. Oczy nam grały, a rączki chciały czym prędzej dotknąć wszystkiego co znajdowało się na stole. W skupieniu słuchaliśmy poleceń Pani Kasi. Aby zrobić mydełko potrzebowaliśmy następujących składników: barwnika, substancji pilingujących, olejku zapachowego i…. bazy glicerynowej. Brzmi poważnie i bardzo naukowo. Najpierw każdy wybierał barwnik, czyli nadawał kolor dla swego mydełka. Następnie, żeby mydło dobrze oczyszczało naszą skórę, należało do roztworu wrzucić po szczypcie maku, kokosu, płatków owsianych i do dekoracji – ziarenko kawy.    Barwnik i piling są już w kubeczku. Teraz kilka kropel olejku zapachowego i …. wszystkie nosy napawają się pięknym aromatem. Teraz uwaga! Składnik o wysokiej temperaturze – rozgrzana baza glicerynowa. Należy zachować szczególną ostrożność. Pani Kasia wlewa glicerynę do naszych kubeczków, a my energicznie mieszamy składniki łyżeczką i wlewamy roztwór do wybranej przez siebie foremki. Największym powodzeniem cieszą się foremki motylków, serduszek i biedronek. Pierwszy etap eksperymentu za nami. Teraz roztwór należy zostawić na 30 minut , by zmienił swój stan z ciekłego na stały. Ten czas spędzamy na zwiedzaniu poszczególnych pomieszczeń, o których była mowa na początku . Wszystko bardzo nam się podoba. Z ogromnym zainteresowaniem i uwagą oglądamy, słuchamy i dotykamy eksponatów do tego przeznaczonych. W tzw „aptece z duszą” poznajemy starą procedurę ręcznego robienia tabletek. Wszystko jest takie ciekawe ! Czas na zwiedzanie dobiega końca. Bardzo podekscytowani wracamy do laboratorium sprawdzić wynik naszego eksperymentu. Nie wierzymy własnym oczom : mamy najprawdziwsze w świecie mydełka. Oglądamy je, podziwiamy,  głaszczemy i wąchamy. Nie możemy wyjść z podziwu i zachwytu, stwierdzając prawie jednogłośnie, że zostawiamy je na pamiątkę, a do wieczornej toalety skorzystamy z mydełka domowego. Trafny wybór, podobnie jak wizyta w muzeum, z której wróciliśmy bardzo zadowoleni. Kto wie, może za jakiś czas wrócimy tam w roli studentów?

 

               Swoimi wrażeniami podzieliły się z czytelnikami -  dzieci i panie z grupy „Myszki”



Starsze wpisy