„KARNAWAŁOWE CO NIECO OD MYSZEK DLA MAMY I TATY”
- O rety! Za dwa dni „tłusty czwartek”! Przypomniały sobie „Myszaki” wpatrujące się maślanymi oczami w chatką Baby Jagi z bajeczki o „Jasiu i Małgosi”. Nic dziwnego. Każdy brzuszek ma przyspieszony metabolizm na widok tak ogromnej ilości łakoci i do tego jeszcze tak bajecznie wyglądających. Dzieci błyskawicznie podchwyciły propozycję zrobienia rodzicom symbolicznego „co nieco” na ten wyjątkowy , jedyny dzień w roku, kiedy do woli możemy objadać się ciasteczkami, faworkami i pączusiami. Póki co, nasze możliwości sięgają tylko ciasteczek francuskich. Ale kto wie jak będzie dalej?
Może w przyszłym roku podejmiemy trudniejsze wyzwanie, bowiem kulinarne zajęcia coraz bardziej nam się podobają. Zrobienie zaś ciasteczek francuskich jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Wystarczy ciasto pokroić na małe kwadraciki, położyć troszeczkę marmoladki, chwycić ciasto za jeden różek i zrobić „kołderkę” marmoladce, a potem to samo z drugim rogiem i prawie gotowe. Prawie, bo jeszcze troszeczkę finezji w formie posypania ciasteczka sezamem, wiórkami czekoladowymi lub … czarnuszką. Z przygotowaniem deseru rodzicom uwinęliśmy się bardzo szybko, łącząc pracę z przyjemnością. Pierwszy raz pichciliśmy przy dźwiękach dziecięcej muzyki pop mając na głowach zamiast klasycznych chusteczek karnawałowe kapelusze, opaski, okularki i inne fajnackie rekwizyty przypominające nam o ostatnich dniach karnawału. Równiutkie rządki ciasteczek z przyjemnością i ogromną dumą samodzielnie zanieśliśmy do kuchni. Szczerze? – i to było chyba najtrudniejsze zadanie do wykonania, bowiem ciasteczka ułożone na papierze ślizgały się jak na idealnie wypolerowanej zjeżdżalni. Utrzymanie ich na blaszce nie było łatwe. W oczach Śmiałków dało się zauważyć oprócz skupienia, „malutki” stresik. W końcu ciąży na nich ogromna, zbiorowa odpowiedzialność. Pokonując schodek po schodku, na lekko ugiętych nóżkach, wpatrzeni bez pamięci w blachy z ciastkami, Ewa słowami – „Ja się tak szybko nie poddaję” dodaje zespołowi otuchy. Nie trudno się domyśleć co zawtórowali pozostali uczestnicy wycieczki do kuchniJ.
Następnego dnia w formie małego relaksu po naszym karnawałowym „Balu Śnieżynek i Bałwanków” zabraliśmy się za pakowanie ciasteczek rodzicom. Z przyjemnością wspominamy ostatnie dni , który upłynęły nam na wesołej zabawie i troszkę innych niż zazwyczaj zajęciach.
Miło jest tak sobie wspólnie pokucharzyć. Mamy z tego nie lada frajdę: bawimy się w kucharzy, uczymy się działania w zespole, poznajemy nowe smaki i naturalnie mamy ogromną przyjemność z degustacji naszych specjałów i dzielenia się nimi z najbliższymi.
„Myszkowe” Kuchciki
5 marca 2020